Związek z mężczyzną

Kocham mężczyzn, a jeszcze bardziej kocham siebie!;) Każda moja relacja […]

Kocham mężczyzn, a jeszcze bardziej kocham siebie!;)
Każda moja relacja z mężczyzną była inna, każda nauczyła mnie wiele. Gdybym miała wyrazić listę wdzięczności, co uczyniło mnie lepszym człowiekiem dziś? Bardziej świadomym, mniej krzywdzącym siebie i bliskich, to byliby właśnie mężczyżni, którzy, na pewnym etapie mojego życia, byli bardzo bliscy mojemu sercu.
Nie mam absolutnie żadnej recepty na udany związek, bez tarć, różnicy zdań, rzucania talerzami w sytuacjach ekstremalnej złości;)
Nie jestem żoną, jestem za to kobietą, poszukującą w relacji PRZESTRZENI, MIŁOŚCI, AKCEPTACJI.
Miłość „się robi”, pracuje nad nią i choć to stan bezwarunkowy, by uczucie to mogło być sycące, potrzebna jest empatia, komunikacja z serca po obydwu stronach.
Co robię by taki stan osiągnąć? Dbam o swoje potrzeby, dopuszczam do głosu emocje i codziennie medytuję. Przepuszczam przez siebie uczucia i pilnuję swoich granic, ale nie tych społeczno-systemowych „bo wypada/nie wypada” ale tych, które czuję, że służą mi.
Otaczam się życzliwymi ludźmi, którzy czują i odbierają świat podobnie do mnie. z reguły ludzie odpowiadają dobrem, na nasze dobro.
MEDYTACJA to modny ostatnio wątek. Sposobów jest wiele, chętnie podzielę się własnymi. Mój dzień zaczyna się od porannego rytuału:
7:00 Medytacja siedząca. Często korzystam z aplikacji „10% happier”
7:15 Joga (przynajmniej 5 powitań słońca, kot/krowa, kilka pozycji na otwarcie bioder
7:30 Spisanie rzeczy, za które jestem wdzięczna i tu lecę absolutnie ze wszystkim! Obficie – od dachu nad głową i wygodnego łóżka, zdrowe dzieci, wspierającą rodzinę,  po trudne życiowe sytuacje, które stanowią zawsze olbrzymią lekcję.
Bywają dni, kiedy medytuję tańcząc, sprzątając, malując obraz. Ten rodzaj medytacji czuję najbardziej, choć nie tak łatwo skupić się na ODDECHU (klucz medytacji) jestem za to bardzo tu i teraz w czynności, którą wykonuję i zaczyna sprawiać mi ona radość.
TANIEC i sycące relacje z ludźmi. Taniec zawsze wyzwala we mnie endorfiny. Muzyka, ruch, flirt z partnerem, kontakt wzrokowy i wzajemne uwodzenie. No uśmiech i radość tryskają z serca! Emanuję dobrą enegią, a to przyciąga innych ludzi i to jest dobre. Ci ludzie potem okazują się dalsi bądź bliżsi. O znajomości i dobrych ludzi warto dbać, pokazywać im swoje zainteresowanie. Szczere, autentyczne rozmowy, bez „dawania rad” i bez oceniania ugruntowują mnie. Uwielbiam takie spotkania, bo zawsze otwierają horyzonty, a wzajemne dzielenie się powoduje, że nie czujemy się osamotnieni ze swoimi problemami, bo każdy na różnym etapie swojego życia, przeżywa to samo.
Przez lata żyłam w zbyt męskiej energii, rywalizowałam ze swoimi mężczyznami, często próbowałam nosić spodnie w relacji, dominując, stawiając na swoim bez kompromisów. Byłam pretensjonalna, roszczeniowa, wulgarna i oceniająca, bo nie potrafiłam wyrazić otwarcie swoich potrzeb. W istocie żyłam w lęku przed porzuceniem, odrzuceniem i samotnością.
Zrównoważenie w sobie aspektu żeńskiego i męskiego bardzo mi pomaga. Dziś stawiam zdecydowania na AYE (żeńską energię jin), którą osiągam poprzez spokój w sobie delikatność, czułość. Złość i lęk przekuwam czasem w trywialne kreacje farbami na płótnie. A swą kobiecość na co dzień lubię podkreślać sukienkami i zaplecionym warkoczem:) Podobno spokój jest „sexy” kiedyś wydawało mi się, że brawura i przeklinanie jest bardziej „sexy”. I może były na tamtym etapie.
Ale doceniam też ścieżkę cierniową i doświadczenie. To dzięki nim nabrałam w życiu pokory i dystansu. Nie można nigdy zmieniać się dla kogoś. Można popracować nad sobą. Jeśli się spotkamy i pokochamy to wspaniale, jeśli nie to też ok.
Faceta warto doceniać, komplementować i dawać mu czułość. Człowiek zakochuje się na poziomie duszy. Może się zafascynować wyglądem zewnętrznym, ale spokój, miłość i spełnienie czuje się energetycznie. Oczywiście mężczyźni to wzrokowcy, więc warto o siebie dbać, ale zawsze w zgodzie ze sobą.

WOLNOŚĆ i przestrzeń w związku być musi na zaufanie i przekonanie o dobrych intencjach, pomimo często niesłużących nam rodzinnych schematów. Na zaspokajanie swoich potrzeb oraz robienia czegoś tylko i wyłącznie dla kogoś. Na odosobnienie, chwile milczenia i samorealizację poza związkiem.

Na bycie przy sobie, jak jest trudno, jak pojawia się cierpienie, czy choroba. Na dobrą kuchnię, gotowanie, podanie ukochanemu śniadania do łóżka. To wszystko miłe dodatki.
Self love
Z miłością do siebie mam trochę problem, wydaje mi się że ją czuję, jednak nie lubię tej, która przybiera formę narcyzmu, bezkrytyczności, uderzenia wody sodowej do głowy. Moje Self love to akceptacja słabości, czasem lenistwa, trudnych emocji. To wybaczenie sobie, że postąpiłam tak, a nie inaczej, choć być może wydałam za dużo pieniędzy. To bycie przy sobie, jak jest trudno. Nie wypieranie, lecz akceptacja i wyciąganie wniosków. To poszanowanie swoich granic i umiejętność komunikowania ich, w sposób niekrzywdzący dla drugiej strony. Choć i czasem odwaga na zakończenie czegoś. Powiedzenie NIE, koniec i dość.
To dawanie sobie przyjemności, mniejszych i większych i nigdy nie żałowanie sobie czasu na dobry zdrowy posiłek i rzeczy, które dają radość.
Poniższe cytaty są mi bardzo bliskie.
Kluczem do wszystkiego jest czystość serca, czyste zamiary, czysta motywacja.
Z pozoru nasze działania mogą nie różnić się zbytnio od poczynań innych; różnica tkwi w sercu i polega na właściwej motywacji.
To ona sprawia, że rezultaty naszych działań są tak odmienne.
Wobec innych i wobec otaczającego nas świata musimy zachować czystość serca, postawy i intencji.
Właśnie to jest źródłem wewnętrznego spokoju.

Czagdud Tulku

CZTERY INDYJSKIE PRAWA DUCHOWE
Pierwsze prawo mówi:
„Osoba, którą spotykasz w życiu, jest osobą właściwą.”
To znaczy: nikt nie wchodzi w nasze życie przypadkowo. Wszyscy ludzie, którzy nas otaczają, z którymi łączy nas jakaś historia, coś sobą reprezentują – albo żeby nas czegoś nauczyć, albo żeby nas poprowadzić dalej w naszej sytuacji.
Drugie prawo mówi:
„To co się wydarza, jest jedyną rzeczą, jaka mogła się wydarzyć.”
Nic, absolutnie nic z tego, co nam się przytrafia, nie mogło wydarzyć się inaczej. Dotyczy to nawet najdrobniejszych szczegółów. Po prostu nie istnieje coś takiego jak: ” Gdybym wtedy zrobił/-a to inaczej, to wszystko potoczyłoby się inaczej.” Nie, bo to, co się wydarzyło, jest jedyną rzeczą, jaka mogła i musiała się wydarzyć, abyśmy nauczyli się lekcji, które pozwolą nam iść dalej. Wszystkie poszczególne sytuacje, które przytrafiają się nam w życiu, są same w sobie doskonałe, nawet jeśli nasz umysł i ego się wzbraniają i nie chcą tego zaakceptować.
Trzecie prawo mówi:
„Każda chwila, w której coś się rozpoczyna, jest chwilą właściwą.”
Wszystko rozpoczyna się we właściwym momencie – ani za wcześnie, ani za późno. Kiedy jesteśmy naprawdę gotowi na to, aby w naszym życiu rozpoczęło się coś nowego, to to coś już tu jest, aby się rozpocząć.
Czwarte prawo mówi:
„Co się zakończyło, to się zakończyło.”
To takie proste. Kiedy coś w naszym życiu się kończy, to służy to naszemu rozwojowi. Dlatego lepiej jest puścić i iść dalej, niosąc ze sobą dary przeżytych doświadczeń.
Znalezione w internecie

Zapisz się już dziś!

Sprawdź dostępne terminy i dołącz do nas

Sprawdź dostępne terminy